Nie wiem czy Wam wspominałem, ale... Nienawidzę historii z całego serca. Toteż kiedy otrzymałem propozycję recenzji "Oblubienic wojny" Helen Bryan byłem bardzo sceptycznie nastawiony. Teraz jednak wiem, że odmowa byłaby poważnym błędem.
Tytuł: Oblubienice wojny
Tytuł oryginalny: War Brides
Autor: Helen Bryan
Wydawnictwo: Editio
Liczba stron: 404
Crowmarsh Priors, Anglia, 1995 rok.
Podczas obchodów zakończenia II wojny światowej spotykają się cztery starsze kobiety, które oprócz wspólnych wspomnień z czasów wojny łączy coś jeszcze. Chęć poznania prawdy, której szukały od lat oraz chęć wymierzenia sprawiedliwości za niewinną śmierć.
Tanni, Elsie, Evangeline, Alice i Frances. Młode dziewczyny, których historie splatają się w południowo- wschodniej Anglii. Połączone przez los przyjaciółki, gotowe oddać za siebie życie, stawiają czoła przeciwnościom wynikającym z wybuchu wojny. Są to niezwykle odważne kobiety, na których barkach spoczywa nie tylko utrzymanie domu. Niosą pomoc sobie nawzajem i każdemu kto jej potrzebuje. Przeżywają nocne naloty, radzą sobie z racjonowaniem żywności i ubrań, jednak nie wszystko jest takie proste. Dziewczyny postanawiają zrobić coś więcej...
Przede wszystkim, muszę Wam powiedzieć, że ta książka to jedno z największych zaskoczeń w moim życiu. Nigdy, przenigdy nie spodziewałem się, iż powieść obyczajowa z historycznym tłem może tak mnie urzec. Wydaje mi się, że właśnie losy zwykłych ludzi wyciągnięte na pierwszy plan, a nie sama wojna, czynią tę książkę interesującą.
Helen Bryan utkała swoją powieść setkami nici, które łączą się w wielki kłąb emocji na ostatnich stronach książki.
Początek książki to historie dziewcząt, pokazujące w jaki sposób znalazły się w Crowmarsh Priors. Autorka niesamowicie splata te historie razem. Mimo, iż akcja książki zawiązuje się dość późno, to czytało mi się ją bardzo dobrze. Zdecydowanie nie jest to książka na jeden wieczór. Powieść dostarcza wielu emocji. Dla mnie momentem, po którym musiałem odetchnąć była krótka scena ukazująca śmierć niemieckiego lotnika, który jak każdy żołnierz- nieważne, po której stronie barykady, w ostatnich chwilach swojego życia marzył o tym, aby po raz ostatni zobaczyć swoją ukochaną (może jestem dziwny, ale mnie poruszają takie sytuacje).
Bohaterowie książki są nieźle wykreowani. Piszę "nieźle" ponieważ uważam, że autorka nie skupiła się na każdej bohaterce w równym stopniu. Mimo wszystko, bohaterowie, a raczej ich różnorodność są mocną stroną tej książki. Każdy jest w stanie znaleźć bohatera, z którym się utożsami. Ja najbardziej polubiłem Tanni i Evangeline, jednak każda z dziewczyn ma "to coś".
Podsumowując, książkę polecam każdemu molowi książkowemu, który uwielbia zaczytywać się w powieściach historycznych oraz ogólnie każdemu. Jak widać na moim przykładzie, osoba zupełnie niezainteresowana historią może zostać pochłonięta bez reszty przez "Oblubienice wojny" Helen Bryan.
Niemal zapomniałbym o ocenie :D Dla mnie ta powieść zasługuje na bardzo mocne 8/10. Może nawet 8,5 :)
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Editio (Grupa Helion SA). Premiera książki już 2 czerwca! Gorąco polecam!
Pamiętajcie, że możecie znaleźć mnie na Instagramie, Facebooku i Snapchacie (bartekbooks) :D
Na dziś to wszystko!
Trzymajcie się! Pa!
Ostatnio książki z tłem wojennym u mnie królują więc z chęcią sięgnę i po "Oblubienice wojny" :)
OdpowiedzUsuń